Lubię spacerować z tobą po Lublinie.
Spójrz, to jest Teatr imienia Juliusza Osterwy. Pan Juliusz był słynnym aktorem i reżyserem. Poproś mamę, żeby cię zabrała kiedyś na przedstawienie. Ja też bywam w teatrze! Ale w nocy. Mam tam wielu kolegów. Duchy bardzo lubią teatry! Kiedy kończy się spektakl i wyjdą już ostatni widzowie, siadamy sobie w loży... Oj, rozgadałem się, a przecież nie idziemy do teatru.
Przejdziemy teraz na drugą stronę ulicy. Uważaj! Nie spiesz się tak. Rozejrzyjmy się: najpierw w lewo, potem w prawo i jeszcze raz w lewo. Nic nie jedzie, możemy iść.
A teraz się zatrzymaj. Usiądźmy, dobrze? O tu, na ławeczce. Kiedyś jej nie było. Teatru też wtedy nie było. Ani tego kościoła, przed którym siedzimy. A po ulicy – całkiem innej niż ta, bo tej nie było - nie jeździły samochody, bo ich też nie było. To co było? Na przykład waleczni rycerze, którzy jeździli tędy na koniach. I królowie. Tacy sami jak w bajce, tylko że ci byli naprawdę.
Jeden z nich, król Władysław bił się kiedyś z Krzyżakami. Krzyżacy to też byli rycerze, którzy chcieli więcej niż mieli, a to, czego chcieli, było nasze. Król Jagiełło musiał zrobić z nimi porządek. Nie, nie sam. Władcy nie są od robienia, tylko od wymyślania. Pamiętasz, że jeden książę wymyślił nazwę naszego miasta? Król też miał swoich rycerzy. I jeszcze poprosił o pomoc tych, którzy mieszkali po sąsiedzku, na przykład Litwinów. Odbyła się wielka bitwa na polach pod Grunwaldem. Król Jagiełło zwyciężył. Bardzo się ucieszył i z tej radości postanowił wybudować kościół. Ten, przed którym teraz siedzimy.
Król Jagiełło lubił Lublin. Przejeżdżał często przez nasze miasto, kiedy jechał na Litwę. Poproś tatę, niech ci pokaże na mapie gdzie to jest. Tu niedaleko stoi Zamek, w którym się zatrzymywał na kolację. Miał w nim swój pokój. Trochę większy od twojego, no ale przecież był królem. W Zamku były lochy, w których kazał zamknąć za karę krzyżackich rycerzy – tych, z którymi walczył pod Grunwaldem. Pewnego dnia król pomyślał, że dobrze będzie jeśli nie będą oni siedzieć bezczynnie tylko zrobią coś pożytecznego. Poszedł do nich i powiedział: tu są narzędzia, proszę brać się do pracy! I tak jeńcy krzyżaccy wybudowali w Lublinie kościół.
W tym samym czasie nad morzem, w Gdańsku, mieszkała Brygida. Była wykształconą księżniczką, która postanowiła założyć zakon. Brygidki – bo tak się nazywały – były pobożne i mądre. Król bardzo je szanował. Pomyślał, że skoro wybudował taki ładny kościół, to może zaprosi do niego zakonnice. Tak też się stało i brygidki przeprowadziły się z Gdańska do Lublina.
Po jakimś czasie brygidki powędrowały dalej, a w klasztorze przy kościele pojawił się zakon wizytek. Mama na pewno opowie ci, czym zajmowały się wizytki. I może nawet pokaże, co zostało po jednym i drugim zakonie.
Mówią, że to jest kościół pobrygidkowski albo powizytkowski. Ale jeśli ktoś powie ci, że jest przecież pogrunwaldzki, to też będziesz wiedział dlaczego, prawda?
(tekst: Grażyna Lutosławska; ilustracje: Tomasz Wilczkiewicz)